środa, 16 stycznia 2013

Początek końca.


Długo zastanawiałam się o czym, o kim mam napisać. Z kim porozmawiać. Chciałam, aby ta pierwsza rozmowa i stracenie w pewnym rodzaju mojego dziennikarskiego "dziewictwa", było czymś wzruszającym, intrygującym i pozostającym w mojej, jak i waszej głowie na długo. Wiele razy do tego podchodziłam. Bez rezultatu. Brakowało "tego czegoś", inspiracji. Było nudne i  pozbawione barw. Ale... W końcu trafiłam. Niebanalne okulary, brązowe włosy z prostą grzywką, uśmiech. Pomyślałam "o co mam zapytać?". I rozmawiając zapomniałam o wszystkim. Pozostała tylko Ona i ja. Nasz wywiad. Przyćmiła mnie, delikatnie. Nie żałuję. Podziwiam. Nie tylko ją za to co przeżyła i jak teraz z tym istnieje, ale także siebie, za to, że kogoś takiego miałam okazję poznać...

Ja: Co się czuje po marihuanie?
Anna: To zależy od człowieka. Ja za pierwszym razem wpadłam w dość euforyczny stan i zaczęłam odczuwać, że latam. Mój kolega za to czuł się fatalnie, jakby się struł. Pierwsze wrażenie czyli ta "faza" zwykle się nie powtarza, bynajmniej w moim przypadku. Póżniej czułam już tylko relaks, jakby wszystkie problemy i stres odpłyneły, jednak nie u wszystkich moich znajomych tak to działało.
J: Tęsknisz za tym? Za ciągłą euforią?
A: Nadal popalam, ale rzeczywiście już nie tak często. Czy tęsknie? Już nie, paliłam ją nadmiernie kiedy źle się w moim życiu działo, nie potrafiłam poradzić sobie z problemami zwykłej nastolatki, aż w końcu parę bliskich mi osób pokazało, że życie wcale nie jest takie złe i, że te "wielkie" dla mnie problemy to tak na prawdę błahostki. Teraz jestem szczęśliwsza, euforię odczuwam na co dzień, no prawie. Mimo że nadal palę, już nie tak często, nie czuje wielkiej tęsknoty za ziołem, w końcu szczęście można też gdzie indziej znaleźć. Dla mnie jest to kubek gorącej czekolady.
J: Więc po co palisz?
A: Czasem kiedy już nic mi nie pomoże i złapie mnie wielki stres z jakiegoś powodu, albo będę bardzo zdenerwowana to czasem sięgnę, dlatego palę.
J: A gdyby ktoś zaproponował coś mocniejszego, z "wyższej półki", zgodziłabyś się?
A: Oo nie. Miałam już parę takich sytuacji i za każdym razem odmawiałam.
J: Boisz się?
A: Tak. Widziałam mojego kolegę, który bardzo szybko się uzależnił i z każdą kolejną działką coraz bardziej się niszczył, udało się jednak go z tego wyciągnąć, gorzej było jednak z dilerami którzy dali mu to świństwo.
J: Dużo na to poświęcasz? Pieniędzy, zdrowia...
A: Kiedyś bardzo dużo, teraz już nie. Od paru miesięcy mam gdzieś jej trochę i nie ruszam póki nie czuję potrzeby. Nie paliłam już od pół roku, poza tym nie wydawałam dużo bo zawsze miałam sprawdzony towar od przyjaciela.
J: Kiedy wzięłaś po raz pierwszy? W jaki sposób? Gdzie? Z kim? 
A: Zaczynałam pierwszą klasę gimnazjum. Było to w domu mojego przyjaciela. Dali mi i zapytali się czy chcę, nie zmuszali mnie, ale spróbowałam.
J: "W życiu wszystkiego trzeba spróbować". Potem sama prosiłaś?
A: Nawet nie prosiłam, kiedy ktoś miałam to brałam, jeśli nie to trudno. Nie czuję do tego przywiązania jakby to był skarb, tak jak powiedziałam gdzieś jest, ale się tym nie przejmuję.
J: Co myśli dziewczyna leżąc w łóżku, wiedząc, że dziś "spróbowała"?
A: Z jednej strony "o Boże co ja zrobiłam?!", martwiłam się czy się nie uzależnię, czy nie zacznę mieć jakiś skutków ubocznych, a z drugiej "Wow, było spoko". Uważałam to za coś zakazanego, a wiadomo że to co zakazane, kusi i chce się przejść tą granice choć raz.
J: Chwaliłaś się?
A: Nie, trochę się bałam, że zacznę być nazywana "ćpunką" albo, że będę do niej porównywana. 
J:  Myślałaś o tym wcześniej? O narkotykach. O tym, żeby choć tylko poczuć jak to jest gdy po twoim ciele wręcz rozpływa się ta nutka euforii?
A: Wcześniej się tego bardzo bałam. Widziałam jak mój starszy brat czy siostra przychodzili do domu w strasznym stanie, nie chciałam być jak oni. Do tej pory pamiętam jak nakryłam brata, gdy wciągał. Potem zachowywał się strasznie agresywnie, to było potworne. Pomyślałam o nich dopiero, gdy było mi ciężko i nie wiedziałam jak sobie radzić.
J: Nigdy nie poleciałaś do rodziców z nagonką, że ćpają? Że trzeba im pomóc? 
A: O siostrze dowiedziałam się później, sama się do tego przyznała ale jej się zdarzyło to tylko raz. Kiedy nakryłam brata miałam jakieś 6 lat, wtedy nie wiedziałam co to było. Rodzice się sami dowiedzieli, kazali mu z tym skończyć, nie chciał więc wysłali go na terapię, ale z niej uciekł więc wysłali go do wojska na 9 miesięcy, gdy wrócił, był zupełnie inny, i już nie brał, ani nie pił, wyszedł na prostą.
J: Myślisz, że wszystko skupia się i zaczyna od psychiki?
A: Sądzę że tak.
J: Dlaczego u Ciebie coś się "popsuło"?
A: W dzieciństwie byłam jednym z tych dzieci które wyśmiewano, biło, wyzywało, do tego jeszcze dochodziły kłótnie rodziców, samobójstwo przyjaciółki, przez co czułam się bardzo winna i widok mojej mamy, która też jest chora na depresje i to jak się zachowywała bez leków.
J: Szukałaś pomocy?  
A: Nie, starałam to ukrywać. Moje problemy wyszły na jaw, gdy zaczęły mnie męczyć koszmary nocne z powodu śmierci Olgi, przyjaciółki. Krzyczałam przez to całymi nocami.
J: Dlaczego postanowiła się zabić?
A: Sama do końca już nie wiem. Zaczęło się od tego, gdy poszłyśmy na imprezę. Miałam ją pilnować, by nic nie odwaliła. Chciała wyjść z jednym z chłopaków, próbowałam ją powstrzymać, ale mnie znokautowała, dosłownie. Przestałyśmy się do siebie odzywać. Po paru miesiącach okazało się że jest w ciąży, za co obwiniała mnie. Nasz kontakt się urwał, nie pogodziłyśmy się. Minął rok i, gdy byłam w domu, na telefonie wyświetlił mi się jej numer, zignorowałam to.Dzwoniła tak parę razy, ale nie odbierałam... Po dwóch dniach okazało się, że popełniła samobójstwo, a dzwoniła po to by się pogodzić. Odtrąciłam ją. Okropnie się czułam, na dodatek jej chłopak nękał mnie, dzwonił i nachodził mówiąc że to moja wina że się zabiła. Do tej pory mnie to boli. Urodziła wtedy to dziecko, nazwała je Ania, a na drugie Diana, tak jak. Do tej pory mnie to bardzo boli, ale jest już lepiej, staram się pogodzić z jej odejściem.
J: Nie myślałaś, żeby wtedy też wziąć tą cholerną żyletkę, albo te białe tabletki? Żeby ją spotkać, dotknąć, poczuć. Powiedzieć "wybaczam"?
A: Miałam taką myśl, ale na szczęście był przy mnie przyjaciel, dziś już chłopak. Odciągnął mnie od tych myśli. Jestem ateistką i mimo że nie wierzę w Boga, to jednak myślę, że gdy byłam na jej grobie, ona była obok i wiedziała że jej przebaczyłam.
J: Dlaczego nie wierzysz? Uważasz, że gdyby Bóg istniał to Ona nadal by żyła?

A: Nie, nie wierzę dlatego, że nigdy nie czułam więzi ani przez kościół ani przez modlitwę, nie utożsamiałam się z wiarą chrześcijańską.
J: A chłopak wierzy? 
A: Nie.
J: Pamiętasz jak pierwszy raz go pocałowałaś?
A: Pamiętam, było to w dość zabawny sposób, bo wcześniej się nie lubiliśmy. Dopiero po jakimś czasie się zakumulowaliśmy. Ciągle z niego żartowałam a on ze mnie, mimo wszystko bardzo mi pomagał. 
J: Mimo tego, że jesteście parą nadal czujesz w nim przyjaciela?
A: Tak, znamy się już od 4 lat, byliśmy w tym czasie już ze sobą 2 razy ( ten jest 3 ) i mimo sporów i kłótni to jednak, gdy któreś z nas miało kłopoty, potrafiliśmy odstawić złość na bok i pomóc sobie.
J: Mówisz mu o wszystkim?
A: Nie, mamy swoje małe sekrety.
J: Płaczesz czasami? Przypominasz sobie wszystko od początku? Począwszy od imprezy, od pierwszego poczucia "zakazanego jabłka", aż po pocałunek szczęścia jakim jesteś teraz otoczona?
A: Czasami się zdarzało. Teraz staram się nie myśleć o przeszłości, ani o błędach, które popełniałam. Żyję chwilą i nie myślę, ani o tym co było, ani o tym co będzie.
J: Marzysz o czymś? Masz jakieś pragnienie? 
A: Marzeń moich przybywa z każdym dniem. Jednego marzę o wystąpieniu kiedyś w horrorze, które tak uwielbiam, a innego o wyjeździe do USA. Nie mam konkretnego, jednego pragnienia. Jest ich wiele, jedne są większe, inne mniejsze.
J:  Niech wszystkie się spełnią, co do jednego. Dziękuję za wspaniałą,  wzruszająca, a jednocześnie kończącą się happy end'em historię. I dziękuję za lekcję życia, tym samym, jaką mi udzieliłaś.
A: Dziękuję.

Anna-Diana, 17 lat. Młoda. Zraniona. Szczęśliwa.

Coś się kończy, coś zaczyna. Pamiętajmy, aby zamykać każdy rozdział w naszym życiu z dopiskiem "kiedyś tu wrócę". Bo wrócisz. Ty, ja, on.. Każdy. Przy ostatnim wdechu zobaczysz te wszystkie twarze. Te uśmiechnięte, smutne. Chwile szczęścia i bólu. Nie zaprzątajmy sobie głowy niepotrzebnymi sprawami, dumę chowajmy do kieszeni. Cieszmy się z każdej chwili. Cieszmy się z każdego uśmiechu. Cieszmy się z każdego dnia, jakby był tym ostatnim...


"W życiu bo­wiem is­tnieją rzeczy, o które war­to wal­czyć do sa­mego końca. " Paulo Coelho

0 komentarze:

Blogger Template by Clairvo