sobota, 26 stycznia 2013

"Pierścionek może być kapslem od tymbarka..."

Siedzę. Zła, sfrustrowana. Mam wszystkiego dość. Wszystkim się wydaje, że młodzi ludzie na głowie mają tylko naukę, a to co jest dookoła już ich nie dotyczy. Bo nie muszą płacić rachunków, chodzić na wywiadówki, nie ponoszą takiej odpowiedzialności... Czy to prawda?
Jeden wieczór zmienił wszystko. Cały otaczający mnie świat. Kiedy nasza rozmowa z każdą literą się pogłębiała, moje źrenice stawały się jakby jeszcze bardziej aromatyczne, czarne... Ukazujące wszystkie rozterki, uśmiechy, płacze, upadki, wzloty, powodzenia. Odzwierciedlające mnie. Bez żadnego sztucznego pryzmatu. Protezy wczepionej w nasze życie, moje życie. Tak naprawdę ten dialog pozwolił mi zrozumieć czym jest miłość. Nie serduszkiem zapisanym na kartce papieru, nie pocałunkami co mi minutę, ani nawet nie słowem "kocham". Delikatnie drastyczne i puste. Choć dla mnie prawdziwe. Człowiek zdaje sobie sprawę z tego, że jest zakochany, nie wymawiając przez sen "kocham Cię", nie rysując wszędzie dookoła czerwonych serc złamaną kredką. Poznaje to, bo to czuje. Jego oddech staje się głębszy, ciało delikatnie drżące, a w głowie wciąż przemijają miliony myśli. Wspomnienia związane z tą osobą, z tą najukochańszą, jedyną.
Nie spodziewałam się taki słów z jej strony. Być może dlatego, że odbiegłyśmy nieco od tematu. W jednej minucie zdałam sobie sprawę, że z "dziennikarki" stałam się panią "psycholog". Czasem miewała momenty "upadku". Czekałam na odpowiedź, albo na zadanie własnego pytania. Wpatrywałam się w tą pustkę. Tak namiętnie, że nie mogłam przestać rozmawiać. Zapomniałam wtedy o wszystkim. A przecież o tym marzyłam... O oddaniu, o miłości do ludzi i tego co się robi. I mam.

Ja: Co czułaś jak zobaczyłaś na teście dwie kreski?
Julia: Ucieszyłam się. Szczerze. Nie myślałam o konsekwencjach. Myślałam tylko o tym, że na świecie będzie chodziło połączenie mnie i ukochanej dla mnie osoby. Płakałam ze szczęścia.
Ja: Oddałaś się najukochańszemu mężczyźnie w twoim życiu? Temu jedynemu? 
J: Tak. Zdecydowanie nie mogłam trafić na nikogo lepszego. Jesteśmy w związku od 19 miesięcy i traktujemy się nie tylko jak chłopak z dziewczyną, ale też jako najlepsi przyjaciele, rodzeństwo. Kiedy się do niego tule to czuję się jak mała dziewczynka w ramionach ojca. Była to przemyślana decyzja.
Ja:  Planowałaś tą ciążę? Dokładnie pamiętasz ten moment, Kiedy wasza ciała się zetknęły, były niemal jednością?
J: Bardzo chcieliśmy mieć dziecko. Od początku związku powiedzieliśmy sobie, że chcemy mieć trójkę maluchów które będą latały po domu z monitorami na głowie, z uwagi na to, że mój chłopak jest przyszłym informatykiem. Stało się to dokładnie po moim powrocie z wakacji w ciepłych krajach. Nie widzieliśmy się 2 tygodnie i stęskniliśmy się za sobą nie tylko psychicznie ale też fizycznie. Przyszedł do mnie wtedy w nocy, kiedy rodzice spali, przez okno po cichutku. Weszliśmy do łóżka i stało się. Taka chwila potrafi na prawdę uszczęśliwić. Cudowne przeżycie, nie do opisania chodź nie był to nasz pierwszy raz. 
Ja: Miłość idealna, powiadasz?
J: Idealna to może nie. Rzeczą jasną jest, że się kłócimy. Dość często. Parę dni temu musiałam zdecydować czy chce nadal z nim być. Wybrałam, życie bez niego. Teraz tego żałuję, mam nadzieje, że zrozumie swoje błędy i sam zacznie się starać o nasz związek.
Ja: A jeśli nie wróci? Nie boisz się, że przerośnie go tacierzyństwo i postanowi odejść?
J: Dam radę wychować sama dziecko. Mam cudownych przyjaciół i rodzinę. Jest wiele kobiet, które samotnie wychowują dziecko od kołyski. Jeżeli nie wróci to dziecko będę wychowywała sama.
Kobiety są głupie a zwłaszcza ja. Wydaje mi się, że j, że wróci, stanie z pierścionkiem przede mną, uklęknie i zapyta "Kochanie, wyjdziesz za mnie?".

Ja: Zbicie ze ścianą zwaną "rzeczywistością" boli.
J: Bardzo. Płaczę bardzo często, od 2 tygodni codziennie, przed snem, w nocy i rano.
Ja:
Jak para, która decyduje się na dziecko, na owoc ich miłości może potem mieć jakiekolwiek wątpliwości? Może warto zaryzykować? Postawić wszystko na jedną kartę, schować tę dumę do kieszeni i powiedzieć pierwsza "przepraszam, kocham Cię"?

J: Chciałabym, żeby to było takie proste. Dla mnie ciąża jest wspaniała. Nigdy nie czułam się lepiej. Teraz pomimo, że tak schudłam i jestem taka słaba to szczęście daje mi każdy kopniak małego.
Chciałabym, aby to była moja wina, żebym mogła się zmienić i dalej z nim być. Problem jest w tym, że on zmienił się diametralnie, a ja nie daję sobie z tym rady. Strasznie go kocham, on o tym wie, bo mówię to bardzo często, lecz on zawsze czekał na to, aż ja przeproszę, aż ja wyciągnę pierwsza rękę. 

Ja: Może jego zmiana jest spowodowana tym, że jesteś w ciąży? Że tak uparcie Cię kocha, ale być może nie potrafi sobie z pewnymi rzeczami poradzić? Może to dziecko, które w tobie się rozwija powoduje w nim lęk i mimo, że go tak pragnął teraz zaczyna mieć wątpliwości?
J: Możliwe, ale nie powinien zapominać o tym, że mi też jest trudno a takim zachowaniem tylko utrudnia mi życie. Musiałam rzucić szkołę, koncerty, pogo, zakupy z koleżankami.
Musiałam zrezygnować z wszystkiego, co kocham. On z niczego. Na jego barkach nie spoczywa nic oprócz obowiązku zajęcia się dzieckiem. Wiele rozmawialiśmy i zgodził się ze mną. Prawda jest taka, że jest on cudownym człowiekiem, pełnym uczucia, radości, czułości ale nie potrafi tego okazywać.
A rani mnie najbardziej tym, że nie mówi mi wszystkiego co mu nie pasuje. Bo dochodzi o sytuacji, w której on wybucha i cała złość z dłuższego okresu życia ulega wyładowaniu na mnie. 

Ja: Wrócisz do niego?
J: Pod warunkiem, że się zmieni. Uklęknie przede mną i poprosi mnie o rękę. Głupia jestem, że wierze w coś takiego, ale bardzo tego pragnę.Oświadczyny znaczyłyby o tym, że jest pewny, że chce ze mną być.
Ja: Nie martwi Cię to, że będą one wymuszone?
J: On wie, że tego pragnę ale nie powiedziałam nigdy, że jest to warunkiem do życia ze mną. 
Ja: Masz w głowie sukienkę, kwiaty, muzykę, gości...?
J: Nie, Sukienka może być nawet z szmateksu, kwiaty mogą być stokrotki, muzyki nie musi być, gości też- tylko my. Pierścionek może być nawet kapslem z tymbarka.

Ja: Jak zareagowali rodzice?
J: Rodzice, nie cieszyli się zwłaszcza, że mój ojciec nienawidzi mojego chłopaka. Pierwsza dowiedziała się mama, poleciałam do niej z testem ciążowym. Przytuliła i powiedziała, że pomoże. Ojciec dowiedział się 2 dni później. Na początku się śmiał a potem powiedział, ze pomoże, ale że go zawiodłam i nie oczekiwał tego ode mnie tak szybko.
Ja: A ty czułaś, że ich zawiodłaś?
J: Czułam. Ale wydawało mi się wtedy, że potrafię być niezależna w wieku 16 lat. Był to wielki błąd, bo gdyby nie oni to nie miałabym dachu nad głową.
Ja: A on? Jak zareagował chłopak...?
J: Podejrzewał już dzień wcześniej, kiedy poprosiłam go o kupno testu. Ucieszył się choć nie okazywał tego zbytnio.
Ja: Jego rodzice byli zbulwersowani czy wręcz przeciwnie?
J: Nie chciał mi o tym opowiadać. Jego mama dowiedziała się od mojej mamy i była wściekła na nas. W sumie nie dziwię się bo zniszczyłam rok szkoły przez który wiele zdążę zapomnieć.  
Ja: Chciałabyś się nadal uczyć? 
J: Tak, moim marzeniem jest skończenie prawa albo kulturoznawstwa  
Ja: Dziecko niszczy te plany.
J: Studiować mogę zaocznie, prawo to dużo nauki ale myślę, że poradziłabym sobie.

Ja: Jakie to uczucie gdy wieczorem leży się w łóżku i gładzi brzuch dłonią wiedząc, że rozwija się tak bezbronna istota?  
J: Cudowne, Jeszcze jak Mały kopnie prosto w dłoń. Albo jak ja się odezwę a on się poruszy. Jestem szczęśliwa masując brzuch i rozmawiając z nim.
Ja: To będzie syn? Masz wybrane imię?
J: W 17 tc lekarka na USG powiedziała że na 75% będzie chłopak. Niedawno się to potwierdziło. Już przed ciążą wybraliśmy imię Antonii i tak też pozostało.
Ja: Kupione wszystkie niezbędne rzeczy?
J: Mam tylko parę skarpetek które kupiły koleżanki kiedy dowiedziały się o mojej ciąży. Misia od mojej mamy i 6 ciuszków które łącznie kupiłam za 20 zł. Wszystkie pozostałe rzeczy mam dostać od strony chłopaka, ponieważ ma on 4 letnioego brata. Antek będzie miał kołyskę po mojej prababci.

Ja: Boisz się?
J: Niczego się nie boję. Wszystko co nadejdzie będzie nieuniknione, nie mam na to wpływu. Dziecko muszę urodzić, wychować.
Ja: Co straciłaś wraz z ciąża?
J: Koncerty. Kocham pogo. Rocka na polskich scenach. Nie mogę chodzić do szkoły z uwagi na stan zdrowia. Zmniejszyła się moja ilość godzin z znajomymi. Kieszonkowego też nie dostaje. Kiedyś było to 200 zł na miesiąc teraz może z 50 zł.
Ja: Brakuje ci tego?
J: Strasznie. Ale nie żałuję ciąży. Dziecko się urodzi i kiedyś może z nim będę robiła to wszystko. Od małego będę go wychowywała na przykładnego punkowca.

Wdech i wydech. Wdech i wydech... 
Powoli przymykam oczy pozostawiając w swojej wizji odwagę, miłość i oddanie.Dziecko to ogromna odpowiedzialność. Mała istota, całkiem bezbronna. Ale czy tego wszystkiego nie warta?
To uczucie kopnięcia, wiadomość tego, że nosi się kogoś takiego pod sercem. A potem podglądanie jak się uśmiecha, stawia pierwsze kroki... Życie jest warte do poświęceń. Do tego, żeby zacisnąć zęby, powiedzieć, że się da radę.
Szukajmy czterolistnej koniczny nie w trawie, ale w miłości. W sercu kogoś innego. Życie jest wędrówką, ale pamiętajmy, że ono także ma swój koniec. Nie żałujmy wtedy niczego, nie miejmy ku temu podstaw. Żyjmy chwilą...

Julia, 16 lat, przyszła matka. Zagubiona, kochająca, oddana i dzielna. Idealna.





"Dziec­ko jest chodzącym cu­dem, je­dynym, wyjątko­wym i niezastąpionym.Phil Bosmans

 

 
 




 

1 komentarz:

Blogger Template by Clairvo